Komedia o dwóch słomianych wdowcach. A może jednak tragedia? Jak wygląda dom bez żon? Pewnego dnia Mateusz i Sebastian, dwaj obcy faceci, stają się sobie bliscy niczym syjamskie bliźnięta, złączone wspólnym losem samotnych ojców. Tylko czy dadzą radę sprostać piętrzącym się przed nimi wyzwaniom? Zbliża się rok szkolny, teściowe raczej nie pomogą... Jak one (te żony) to wszystko ogarniały? Zabawna i pouczająca historia dwóch bliźniaczych rodzinnych awarii, dzięki którym każdy ma okazję przemyśleć swoją rolę i miejsce w małżeństwie i nauczyć się wielu nowych rzeczy. Z robieniem na drutach włącznie.
Zrealizowano ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa
Uwaga dotycząca wymagań systemowych
Nagranie w formacie mp3.
Recenzje:
Dużo śmiechu, miłe czytanie
2 dni. Tyle zajęło mi pochłonięcie "Awarii małżeńskiej" - książki, która bawi, uczy i skłania do refleksji. W czym tkwi jej sukces? W prostocie przekazu, świetnym humorze i sytuacjach, które pisze codzienne życie. Historia jest prosta - mężczyźni zostają sami w domu. Już macie przed oczami niekończącą się imprezę? Nie, nie... zostają sami w domu - z dwójką dzieci. To zmienia postać rzeczy, prawda? :) Ich żony,
(...) Ewelina i Justyna, uczestniczą w wypadku autobusowym, w wyniku którego lądują połamane w szpitalu. Nie ma mowy o wypuszczeniu ich do domu, w związku z czym Sebastian i Mateusz stają przed wyzwaniami dnia codziennego. Sprawa jest o tyle trudna, że zbliża się początek roku szkolnego. W grę mogą wejść także teściowe, ale czy to na pewno jest przyjście z pomocą? Jak poradzą sobie ojcowie z opieką nad własnymi dziećmi? Na pewno nie będzie nudno! Świetna książka, która uświadamia nie tylko, jak ważne jest zaangażowanie obu rodziców w wychowywanie dzieci, ale również relacje damsko-męskie i podejście całej rodziny do codziennych obowiązków. Czasem musi wydarzyć się coś "niespodziewanego", aby nabrać dystansu i na niektóre sprawy spojrzeć inaczej. Zdecydowanie polecam, każdemu! :)
Co dobrego może wyjść z połączenia kota, wypadku autobusowego, dwóch nieudanych małżeństw i porządnej dawki humoru? Otóż – powieść! Nie mam w zwyczaju sięgać po książki, które mają więcej niż jednego autora. Dlatego z lekką obawą, dopiero po wielu poleceniach, zdecydowałam się na Awarię małżeńską. Cóż… było warto! Dwie kobiety – powiedzielibyśmy, typowe kury domowe – oddane matki i żony, umiejące jednocześnie pogodzić wszystkie obowiązki,
(...)ulegają wypadkowi. Sytuacja ta zmusza ich mężów do przejęcia wszystkich domowych powinności – w tym opieki nad dziećmi. Być może całość nie wyglądałoby tak strasznie, gdyby nie fakt, że ojcowie nie wiedzą nawet do jakich szkół uczęszczają ich pociechy. Natasza Socha i Magdalena Witkiewicz zaproponowały nam naprawdę rewelacyjną komedię pomyłek. Przedstawiły dwa – na pierwszy rzut oka – normalne małżeństwa, które przez niedorzeczny splot zabawnych przypadków losu muszą stawić czoła codziennym problemom. Wszystko napisane jest porywającym i lekkim stylem, dzięki czemu książka wciąga i nie sposób się od niej oderwać. Dużą zaletą historii jest także element napięcia, który towarzyszy czytelnikowi podczas lektury. Wynika on z faktu, że tak bardzo chcielibyśmy, aby bohaterowie dotarli do happy endu, że z niepokoju łapiemy się na obgryzaniu paznokci 😉 Jeżeli szukacie ambitnej lektury, to nie znajdziecie tu nic dla siebie. Powieść ta powstała, aby rozweselić i dać możliwość spojrzenia na niektóre sprawy z dystansem. Dla kogo w takim razie jest powieść Awaria małżeńska? Dla wszystkich, którzy kochają się śmiać. Chociaż przyznaję, że nie jestem przekonana, czy jako młoda mężatka nie patrzyłam na całą fabułę z lekkim przekąsem i większą uciechą niż inni. Wyśmienita lektura dla poprawy nastroju i niezobowiązującej rozrywki! Polecam! Aleksandra Barczyk, MBP w Skawinie A! I nie myślmy sobie, że wyłączenie zabawki dziecięcej jest taką łatwą sprawą…!
Każda kobieta chciałaby być idealna. Być świetną, żoną, matką, kochanką, a w domu praczką, sprzątaczką, kucharką... Od zawsze czujemy ogromnie silną potrzebę bycia najlepszymi i nie zastąpionymi we wszystkim. I takie właśnie są Ewelina oraz Justyna. Ich pierwsze spotkanie pozostawia wiele do życzenia... Wszyscy wiemy, że w przyrodzie nic nie ginie. I tak przez kota, który wbiegł na ulicę kierowca autobusu zahamował,
(...)a one na siebie wpadły i obie się połamały. Trafiły do tego samego szpitala, na jeden oddział. Justyna ze złamaną nogą, a Ewelina ręką. Obie pani mają dwójkę dzieci, którymi nie mogą się zajmować z oczywistych względów. A więc całe rodzicielstwo spada na ojców. I tu się właśnie zaczyna problem... Sebastian, mąż Eweliny, nigdy dziećmi się nie zajmował. Z zawodu był inżynierem, który ceni sobie spokój, równowagę i ciszę. Kiedy przyjdzie do domu dziwi się dlaczego żona jeszcze nie posprzątała, nie rozumie słów Eweliny o włączeniu się w wychowywanie potomków. Ostatnimi czasy zaczęło się między nimi psuć i Sebastian został wyrzucony z domu. Mateusz, mąż Justyny, pracuje jako tłumacz. On musi mieć ciszę i spokój, skupić się trzeba, a tłumaczenia łatwe nie są. Dzieci? Owszem dzieci są, podobno dobrze się uczą, a no i nie sprawiają większego kłopotu. A jaki adres ma szkoła córki? Tego Mateusz już nie wie. Przecież od tego jest żona, a jemu nic do tego. Nie miał nic przeciwko teściowej (i wzajemnie), ale im rzadziej się widywali, tym lepsze panowały między nimi stosunki. Całkowity brak spotkań oznaczał wręcz sielankę. Żadnej okazji, by się pokłócić lub nawzajem wyprowadzić z równowagi. Obaj panowie staną przed ważną życiową próbą. Zarówno jeden, jak i drugi od nowa nauczą się zajmowania nie tylko dziećmi, ale również całym domem. W ich mniemaniu dzieci to aniołki, zajmowanie się nimi to nie problem, a wszystkie czynności przecież robią wróżki. Ach... Jaka ta rzeczywistość jest okrutna. Okazuje się, że wszystko to powinno być jakąś olimpijską dyscypliną sportową. Od teraz trzeba pamiętać, że dzieci trzeba odebrać ze szkoły, nakarmić, pomóc przy lekcjach, pobawić się, ogarnąć dom, a później człowiek jest naprawdę padnięty. Jedyna myśl w głowie: "Żono wracaj!". Z czystym sercem muszę Wam powiedzieć, że ta książka jest naprawdę świetnie napisana.Macie wrażenie, że napisała to jedna osoba, a nie dwie. Jest to naprawdę fenomen. Cieszę się, że trafiłam na tę książkę. Na pewno nie jest to ambitna literatura, na pewno wiele się dzieje, ale główna akcja skupia się wokół jednego, dlatego jest to kolejna książka, która nie zadowoli ambitnych czytelników, którzy uważają, że literatura musi być ambitna. Ja uważam, że odmóżdżacze też są potrzebne! Przez tę książkę przemawia ogromny humor przy którym nie da się po prostu nie roześmiać! Recenzja krótka, bo i nie ma co za długo mówić. To po prostu trzeba przeczytać i poznać na własnej skórze!
Miało być śmiesznie, a jest stereotypowo, nijako i niestety momentami nudno. Ot zwykły obyczaj.
Dawno się tak nie uśmiałam!
Natasza Socha, Magdalena Witkiewicz - AWARIA MAŁŻEŃSKA rewelacyjny tandem pisarski stworzył rewelacyjną książkę pełną gagów niosących czytającemu radość, śmiech / kapitalne!!! dialogi między ojcami z dziećmi i mężów z żonami / , a także refleksje - czy kobieta zawsze winna dążyć do perfekcji, jak robiły to Ewelina i Justyna przed wypadkiem? - czy sprawdzą się mężowie w roli pani domu, którzy o prowadzeniu tegoż domu nie wiedzą prawie NIC?
(...)Poczytajcie, czyta się super!
Amory jednej panny oraz nieznajomość przepisów ruchu drogowego pewnego rudego kocura spowodowały łańcuch wydarzeń przyczynowo – skutkowych. Tak zaczyna się powieść duetu dwóch wspaniałych pisarek znanych z tego, że są świetnymi obserwatorkami życia codziennego. Prywatnie są przyjaciółkami i dzięki serdecznej relacji, jaka je łączy udało im się napisać zgrabną komedię. W „ Awarii małżeńskiej „ widać cięty język Nataszy Sochy oraz typowe cechy prozy Witkiewicz,
(...)gdzie trudno połapać się, co która napisała, gdyż akcja jest płynna i spójna. Panie z właściwą sobie werwą i ironią opisują prozaiczne zajęcia zwyczajnej rodziny, z humorem opowiadają o trudnych niekiedy rzeczach. Swoją drogą jestem pełna podziwu dla współpracy autorek, które dzieli dość spora odległość, jeśli chodzi o miejsca zamieszkania, a pomimo to nie przeszkodziło im to w harmonijnej współpracy i stworzeniu powieści. Przyznaję, że nie ma możliwości nie uśmiechnąć się podczas lektury tej książki. Jednak pod tą lekką opowieścią kryje się gorzka prawda – żony często zatracają się w obowiązkach domowych, całą uwagę skupiając na dzieciach i mężach, ignorując swoje pasje i zainteresowania na własne życzenie. A wcale tak być nie musi i wydaje mi się, że mentalność współczesnych kobiet obecnie się zmienia i coraz częściej obserwuje się podział obowiązków domowych. Trochę przeszkadzał mi pewien miszmasz z członkami rodzin, w trakcie lektury miałam problem, które dziecko jest, z której rodziny, która to ich mamusia albo czyj to tatuś. Bohaterowie jak i ich dzieci są w podobnym wieku stąd to lekkie zawirowanie, ale kiedy ogarnęłam, kto jest, kim, było już dużo łatwiej. Sytuacje i dialogi są przejaskrawione, ale myślę, że to celowy zabieg, bo ta powieść jest raczej satyrą, aby w ironiczny sposób pokazać, że nie jesteśmy niezastąpione i wszystko robimy lepiej. Są momenty w życiu, kiedy powinnyśmy zwolnić i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy. Drogie żony dajcie mężom szansę na wykazanie się i większy udział w życiu rodziny. Nie odgrywajmy roli udręczonej pani domu i nie przejmujmy wszystkich obowiązków, pozwólmy sobie zwyczajnie pomóc i cieszmy się życiem. „ Czyli nie musimy być idealne ? (…) - Po co ? Przecież macie zorganizowanych mężów i bardzo fajne dzieciaki . „ Lepszego podsumowania nie potrzeba. Pozwólmy, więc się wyręczać w obowiązkach domowych i mieć czas dla siebie oraz na rozmowy z bliskimi i wspólne spędzanie czasu. Nie musimy być idealne kochajmy i pozwólmy się kochać. „ Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wersję siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym, nadmiar słodyczy potrafi w końcu zemdlić. Nadmiar doskonałości również „ Jeszcze na koniec taka moja mała dygresja trochę już „ wyrosłam „ z awarii małżeńskich i tego typu życiowych zmagań i pewnie, dlatego patrzę na powieść trochę inaczej niż większość czytelniczek z pewnym dystansem i sceptycznie. Sądzę też, że z tego z tego samego powodu książka, aż tak mnie nie zachwyciła jak się spodziewałam, po licznych pozytywnych opiniach, ale polecam gdyż historia Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz skłania do przemyśleń i refleksji.
Książka rewelacja!Z poczuciem humoru, świetnie się bawiłam, czytając Awarię, polecam szczerze, i oczywiście do autorek wrócę z przyjemnością.SUPER KSIĄŻKA!!!!!
Czasem dobrze jest popatrzeć na życie z innej perspektywy. Wszystko w życiu zawsze jest po coś.
Lekka, przyjemna książka na plaże. Można się pośmiać, choć zakończenie mnie rozczarowało.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Historia jest prosta - mężczyźni zostają sami w domu. Już macie przed oczami niekończącą się imprezę? Nie, nie... zostają sami w domu - z dwójką dzieci. To zmienia postać rzeczy, prawda? :) Ich żony, (...) Ewelina i Justyna, uczestniczą w wypadku autobusowym, w wyniku którego lądują połamane w szpitalu. Nie ma mowy o wypuszczeniu ich do domu, w związku z czym Sebastian i Mateusz stają przed wyzwaniami dnia codziennego. Sprawa jest o tyle trudna, że zbliża się początek roku szkolnego. W grę mogą wejść także teściowe, ale czy to na pewno jest przyjście z pomocą? Jak poradzą sobie ojcowie z opieką nad własnymi dziećmi? Na pewno nie będzie nudno!
Świetna książka, która uświadamia nie tylko, jak ważne jest zaangażowanie obu rodziców w wychowywanie dzieci, ale również relacje damsko-męskie i podejście całej rodziny do codziennych obowiązków. Czasem musi wydarzyć się coś "niespodziewanego", aby nabrać dystansu i na niektóre sprawy spojrzeć inaczej. Zdecydowanie polecam, każdemu! :)
Nie mam w zwyczaju sięgać po książki, które mają więcej niż jednego autora. Dlatego z lekką obawą, dopiero po wielu poleceniach, zdecydowałam się na Awarię małżeńską. Cóż… było warto!
Dwie kobiety – powiedzielibyśmy, typowe kury domowe – oddane matki i żony, umiejące jednocześnie pogodzić wszystkie obowiązki, (...) ulegają wypadkowi. Sytuacja ta zmusza ich mężów do przejęcia wszystkich domowych powinności – w tym opieki nad dziećmi. Być może całość nie wyglądałoby tak strasznie, gdyby nie fakt, że ojcowie nie wiedzą nawet do jakich szkół uczęszczają ich pociechy.
Natasza Socha i Magdalena Witkiewicz zaproponowały nam naprawdę rewelacyjną komedię pomyłek. Przedstawiły dwa – na pierwszy rzut oka – normalne małżeństwa, które przez niedorzeczny splot zabawnych przypadków losu muszą stawić czoła codziennym problemom. Wszystko napisane jest porywającym i lekkim stylem, dzięki czemu książka wciąga i nie sposób się od niej oderwać. Dużą zaletą historii jest także element napięcia, który towarzyszy czytelnikowi podczas lektury. Wynika on z faktu, że tak bardzo chcielibyśmy, aby bohaterowie dotarli do happy endu, że z niepokoju łapiemy się na obgryzaniu paznokci 😉 Jeżeli szukacie ambitnej lektury, to nie znajdziecie tu nic dla siebie. Powieść ta powstała, aby rozweselić i dać możliwość spojrzenia na niektóre sprawy z dystansem.
Dla kogo w takim razie jest powieść Awaria małżeńska? Dla wszystkich, którzy kochają się śmiać. Chociaż przyznaję, że nie jestem przekonana, czy jako młoda mężatka nie patrzyłam na całą fabułę z lekkim przekąsem i większą uciechą niż inni.
Wyśmienita lektura dla poprawy nastroju i niezobowiązującej rozrywki!
Polecam!
Aleksandra Barczyk, MBP w Skawinie A! I nie myślmy sobie, że wyłączenie zabawki dziecięcej jest taką łatwą sprawą…!
Wszyscy wiemy, że w przyrodzie nic nie ginie. I tak przez kota, który wbiegł na ulicę kierowca autobusu zahamował, (...) a one na siebie wpadły i obie się połamały. Trafiły do tego samego szpitala, na jeden oddział. Justyna ze złamaną nogą, a Ewelina ręką. Obie pani mają dwójkę dzieci, którymi nie mogą się zajmować z oczywistych względów. A więc całe rodzicielstwo spada na ojców. I tu się właśnie zaczyna problem...
Sebastian, mąż Eweliny, nigdy dziećmi się nie zajmował. Z zawodu był inżynierem, który ceni sobie spokój, równowagę i ciszę. Kiedy przyjdzie do domu dziwi się dlaczego żona jeszcze nie posprzątała, nie rozumie słów Eweliny o włączeniu się w wychowywanie potomków. Ostatnimi czasy zaczęło się między nimi psuć i Sebastian został wyrzucony z domu.
Mateusz, mąż Justyny, pracuje jako tłumacz. On musi mieć ciszę i spokój, skupić się trzeba, a tłumaczenia łatwe nie są. Dzieci? Owszem dzieci są, podobno dobrze się uczą, a no i nie sprawiają większego kłopotu. A jaki adres ma szkoła córki? Tego Mateusz już nie wie. Przecież od tego jest żona, a jemu nic do tego.
Nie miał nic przeciwko teściowej (i wzajemnie), ale im rzadziej się widywali, tym lepsze panowały między nimi stosunki. Całkowity brak spotkań oznaczał wręcz sielankę. Żadnej okazji, by się pokłócić lub nawzajem wyprowadzić z równowagi.
Obaj panowie staną przed ważną życiową próbą. Zarówno jeden, jak i drugi od nowa nauczą się zajmowania nie tylko dziećmi, ale również całym domem. W ich mniemaniu dzieci to aniołki, zajmowanie się nimi to nie problem, a wszystkie czynności przecież robią wróżki. Ach... Jaka ta rzeczywistość jest okrutna. Okazuje się, że wszystko to powinno być jakąś olimpijską dyscypliną sportową. Od teraz trzeba pamiętać, że dzieci trzeba odebrać ze szkoły, nakarmić, pomóc przy lekcjach, pobawić się, ogarnąć dom, a później człowiek jest naprawdę padnięty. Jedyna myśl w głowie: "Żono wracaj!".
Z czystym sercem muszę Wam powiedzieć, że ta książka jest naprawdę świetnie napisana.Macie wrażenie, że napisała to jedna osoba, a nie dwie. Jest to naprawdę fenomen. Cieszę się, że trafiłam na tę książkę. Na pewno nie jest to ambitna literatura, na pewno wiele się dzieje, ale główna akcja skupia się wokół jednego, dlatego jest to kolejna książka, która nie zadowoli ambitnych czytelników, którzy uważają, że literatura musi być ambitna. Ja uważam, że odmóżdżacze też są potrzebne! Przez tę książkę przemawia ogromny humor przy którym nie da się po prostu nie roześmiać! Recenzja krótka, bo i nie ma co za długo mówić. To po prostu trzeba przeczytać i poznać na własnej skórze!
Przyznaję, że nie ma możliwości nie uśmiechnąć się podczas lektury tej książki. Jednak pod tą lekką opowieścią kryje się gorzka prawda – żony często zatracają się w obowiązkach domowych, całą uwagę skupiając na dzieciach i mężach, ignorując swoje pasje i zainteresowania na własne życzenie. A wcale tak być nie musi i wydaje mi się, że mentalność współczesnych kobiet obecnie się zmienia i coraz częściej obserwuje się podział obowiązków domowych.
Trochę przeszkadzał mi pewien miszmasz z członkami rodzin, w trakcie lektury miałam problem, które dziecko jest, z której rodziny, która to ich mamusia albo czyj to tatuś. Bohaterowie jak i ich dzieci są w podobnym wieku stąd to lekkie zawirowanie, ale kiedy ogarnęłam, kto jest, kim, było już dużo łatwiej.
Sytuacje i dialogi są przejaskrawione, ale myślę, że to celowy zabieg, bo ta powieść jest raczej satyrą, aby w ironiczny sposób pokazać, że nie jesteśmy niezastąpione i wszystko robimy lepiej. Są momenty w życiu, kiedy powinnyśmy zwolnić i spojrzeć na wszystko z innej perspektywy.
Drogie żony dajcie mężom szansę na wykazanie się i większy udział w życiu rodziny. Nie odgrywajmy roli udręczonej pani domu i nie przejmujmy wszystkich obowiązków, pozwólmy sobie zwyczajnie pomóc i cieszmy się życiem.
„ Czyli nie musimy być idealne ? (…) - Po co ? Przecież macie zorganizowanych mężów i bardzo fajne dzieciaki . „ Lepszego podsumowania nie potrzeba. Pozwólmy, więc się wyręczać w obowiązkach domowych i mieć czas dla siebie oraz na rozmowy z bliskimi i wspólne spędzanie czasu. Nie musimy być idealne kochajmy i pozwólmy się kochać.
„ Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wersję siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym, nadmiar słodyczy potrafi w końcu zemdlić. Nadmiar doskonałości również „ Jeszcze na koniec taka moja mała dygresja trochę już „ wyrosłam „ z awarii małżeńskich i tego typu życiowych zmagań i pewnie, dlatego patrzę na powieść trochę inaczej niż większość czytelniczek z pewnym dystansem i sceptycznie. Sądzę też, że z tego z tego samego powodu książka, aż tak mnie nie zachwyciła jak się spodziewałam, po licznych pozytywnych opiniach, ale polecam gdyż historia Nataszy Sochy i Magdaleny Witkiewicz skłania do przemyśleń i refleksji.
Wszystko w życiu zawsze jest po coś.